że wojna
W końcu zreflektował się, że wojna z Atlasem może uniemożliwić mu znalezienie nowego klubu. Po sezonie podpisał aneks, rezygnując z części żądań finansowych. - U nas na pewno już nie wystartuje - zapewniała prokurent WTS-u Krystyna Kloc. - Może mieć spory problem z zatrudnieniem. Jest słaby. Po tak tragicznym sezonie jeszcze wykłócał się o pieniądze. Prezesi zapamiętali tę lekcję - przekonywał nasz informator.
W praktyce było więc tak, że Nicholls jeździł na klubowych maszynach
bądź pożyczał sprzęt od kolegów. W sezonie 2009 ponownie pojawił się w
Atlasie, bo klub nie był w stanie spełnić finansowych żądań Kennetha
Bjerre.
Anglikowi nie zabrakło jednak tupetu. Przed decydującymi o
utrzymaniu meczami z Wybrzeżem Gdańsk zażądał zaległych pieniędzy,
grożąc, że nie wystąpi... Anglik był tańszy, ale tylko minimalnie, bo i tak klub wydał na
jego kontrakt blisko milion złotych. Nie był to jednak Nicholls z
sezonu 2000, gorzej, że daleko mu również było do nierównej formy z
sezonu 2003. Był po prostu rozpaczliwie słaby. Na przedmeczowych
prezentacjach sylwetką przypominał zapaśnika, a nie żużlowca. Zresztą
trener Cieślak już po pierwszych meczach w ostrych słowach skomentował
jego wyczyny: - Daliśmy d... z tym Nichollsem - mówił.